Nadeszła pora na kolejne produkty które czekają w kolejce do publikacji na blogu w ramach Dekalogu Zdrowej Skóry.
Dziś przedstawię Wam 2 kosmetyki których używam nie tylko na twarz ale również na dekolt i szyję.
Mam
nadzieję że Wy dziewczyny nie zapominacie i pielęgnacji tych
obszarów. Skóra na dekolcie często jest narażona na działanie
promieni słonecznych – przez co cienka w tym obszarze skóra staje
się przesuszona i usiana przebarwieniami. Do pielęgnacji dekoltu
i szyi stosuję produkty przeznaczone do twarzy – a nie ciężkie balsamy
do ciała.
Pierwszy
kosmetyk to Bio-certyfikowana
maseczka
relaksująco-upiększająca od Floslek z serii beEco.
Opis producenta:
Skutecznie likwiduje oznaki zmęczenia i stresu, uspokaja skórę, trwale wzmacnia jej barierę ochronną. Stosowana systematycznie, przywraca cerze witalność, blask i naturalne piękno. Zawiera najwyższej jakości organiczne oleje: Macadamia i Jojoba, masło Shea i oliwę z oliwek o działaniu przeciwstarzeniowym, wygładzającym i zmiękczającym skórę. Certyfikowane, ekologiczne ekstrakty z alpejskich ziół (Peucedanum Ostruthium, Marrubium Vulgare, Artemisia Umbelliformis) bogate w antyoksydanty i bioflawonoidy, wyraźnie uelastyczniają, napinają i zapobiegają stresowi oksydacyjnemu.
Pełna witalności i blasku, naturalnie piękna skóra.
Skład:
Cena: to ok. 38
zł i możecie ją kupić np. tu KLIK
Moje odczucia:
Ochoczo przystąpiłam do używania tej maski bo poprzednie produkty z serii beEco bardzo mi się spodobały. Pisałam o nich TUTAJ i TUTAJ
Opakowanie
to 100 ml tubka zapakowana w kartonik. Plus za to że tubę można
stawiać na zakrętce i za to że wszystkie istotne informacje są
nadrukowane na tubce a nie tylko na kartoniku. Teraz kilka słów o
konsystencji i zapachu. Maseczka jest bardzo kremowa. Zauważyłam że
gdy długo stoi po odkręceniu najpierw wycieka płyn. Dlatego
należy dobrze nią potrząsnąć przed nałożeniem. Zapach jak dla
mnie jest bardzo ładny – wyczuwam migdały i makadamię.
Maseczka dobrze się nakłada. Mimo że konsystencja jest dość lekka maseczka nie spływa. Spokojnie można ją nałożyć również na szyję i dekolt.
Skład jest bardzo naturalny. U mnie taka dawka olejów, masła shea i aloesu działa wyraźnie odżywczo – skóra jest miękka, nawilżona, rozjaśniona. Po kilku użyciach tej maseczki zawsze mówiłam WOW – rzeczywiście czułam się zrelaksowana – przez ten przyjemny zapach i delikatną, miłą w nakładaniu konsystencję Upiększona też się czułam bo skóra wyraźnie była odżywiona, lepiej wyglądała – zarówno na buzi i dekolcie.
Producent zaleca nakładanie jedynie na 3 minuty i zmycie wodą. Ja trzymałam ją dłużej – nawet 15 min a zmywałam tonikiem lub wodą.
Mogę stwierdzić że byłam zauroczona tym produktem. Tym bardziej że kosmetyk jest wydajny.
I nagle stało się coś dziwnego.
Nałożyłam maseczkę jak zwykle. Tym razem tylko na twarz. Już po chwili poczułam ciepło. Zapaliła mi się czerwona lampka bo nigdy nie czułam nic takiego. Popędziłam zobaczyć co się dzieje. Zaczęłam zmywać maskę – moją twarz pokrywały wielkie, czerwone plamy. W tych miejscach gdzie kosmetyku było więcej skóra była jak poparzona – bardzo, bardzo czerwona.
Nic mnie nie piekło i poza czerwonymi plamami nic się nie stało. Takie plamy utrzymały mi się ok. 3 godzin – stopniowo blakły aż zeszły całkiem. Skóra pozostała miękka, nie wystąpiło łuszczenie czy ściągnięcie...
Sama nie wiem co to było. Nie mam uczulenia na aloes czy inny składnik. Wcześniej stosowałam maseczkę wiele, wiele razy i nic takiego się nie stało. Nie użyłam też innego kosmetyku przed jej nałożeniem więc reakcja z innym produktem na mojej skórze też jest wykluczona.
Po jakimś czasie zrobiłam próbę na małym fragmencie twarzy i nic się nie stało. Jednak jak na razie nie nałożyłam jej ponownie gdyż po opisanej sytuacji byłam uziemiona w domu na kilka godzin a obecnie nie miałam tyle czasu w zapasie aby jakby co siedzieć i czekać aż purpura zejdzie.
Więc sama nie wiem co myśleć o tej masce. Bo świetny skład, widoczne działanie, jest wydajna i pięknie pachnie. Ale może uczulać – więc uwaga. Miała ją któraś z Was? Wystąpiła u Was taka reakcja?
Maseczka dobrze się nakłada. Mimo że konsystencja jest dość lekka maseczka nie spływa. Spokojnie można ją nałożyć również na szyję i dekolt.
Skład jest bardzo naturalny. U mnie taka dawka olejów, masła shea i aloesu działa wyraźnie odżywczo – skóra jest miękka, nawilżona, rozjaśniona. Po kilku użyciach tej maseczki zawsze mówiłam WOW – rzeczywiście czułam się zrelaksowana – przez ten przyjemny zapach i delikatną, miłą w nakładaniu konsystencję Upiększona też się czułam bo skóra wyraźnie była odżywiona, lepiej wyglądała – zarówno na buzi i dekolcie.
Producent zaleca nakładanie jedynie na 3 minuty i zmycie wodą. Ja trzymałam ją dłużej – nawet 15 min a zmywałam tonikiem lub wodą.
Mogę stwierdzić że byłam zauroczona tym produktem. Tym bardziej że kosmetyk jest wydajny.
I nagle stało się coś dziwnego.
Nałożyłam maseczkę jak zwykle. Tym razem tylko na twarz. Już po chwili poczułam ciepło. Zapaliła mi się czerwona lampka bo nigdy nie czułam nic takiego. Popędziłam zobaczyć co się dzieje. Zaczęłam zmywać maskę – moją twarz pokrywały wielkie, czerwone plamy. W tych miejscach gdzie kosmetyku było więcej skóra była jak poparzona – bardzo, bardzo czerwona.
Nic mnie nie piekło i poza czerwonymi plamami nic się nie stało. Takie plamy utrzymały mi się ok. 3 godzin – stopniowo blakły aż zeszły całkiem. Skóra pozostała miękka, nie wystąpiło łuszczenie czy ściągnięcie...
Sama nie wiem co to było. Nie mam uczulenia na aloes czy inny składnik. Wcześniej stosowałam maseczkę wiele, wiele razy i nic takiego się nie stało. Nie użyłam też innego kosmetyku przed jej nałożeniem więc reakcja z innym produktem na mojej skórze też jest wykluczona.
Po jakimś czasie zrobiłam próbę na małym fragmencie twarzy i nic się nie stało. Jednak jak na razie nie nałożyłam jej ponownie gdyż po opisanej sytuacji byłam uziemiona w domu na kilka godzin a obecnie nie miałam tyle czasu w zapasie aby jakby co siedzieć i czekać aż purpura zejdzie.
Więc sama nie wiem co myśleć o tej masce. Bo świetny skład, widoczne działanie, jest wydajna i pięknie pachnie. Ale może uczulać – więc uwaga. Miała ją któraś z Was? Wystąpiła u Was taka reakcja?
Drugi
kosmetyk to Krem regeneracyjny do skóry wrażliwej z serii
hypoalergicznej Floslek.
Opis producenta:
Łagodzi
podrażnioną skórę - zapobiega wysuszeniu i wiotczeniu skóry -
przeciwdziała utracie jędrności i powstawaniu zmarszczek -
zwiększa odporność skóry na stres i zmęczenie - ogranicza utratę
wody własnej z naskórka - skutecznie chroni skórę przed
negatywnym wpływem czynników środowiskowych. Działanie preparatu
potwierdzono badaniami, pod kontrolą lekarza dermatologa, na grupie
40 kobiet w wieku od 30 do 59 lat, o bardzo wrażliwej skórze
twarzy, skłonnej do powstawania podrażnień pod wpływem działania
czynników atmosferycznych, kosmetyków pielęgnacyjnych i
upiększających.
Doskonale zregenerowana skóra, bez zmarszczek i podrażnień.
Doskonale zregenerowana skóra, bez zmarszczek i podrażnień.
Skład:
Cena: to ok. 23 zł i możecie go kupić np. tu KLIK
Moja opinia:
Krem sprzedawany
jest w kartoniku ze szczegółowym opisem kosmetyku. Sam produkt
(50ml) ukryty jest w bardzo praktycznym opakowaniu z pompką – za
co ma u mnie wielki plus bo nie trzeba grzebać paluchami w
kosmetyku.
Konsystencja
jest lekka. Krem bardzo łatwo się nakłada, nie wałkuje się i
szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstewki. Bardzo
dobrze nadaje się pod makijaż.
U mnie pozostawia skórę dobrze nawilżoną i zmniejsza i koi czerwone ślady po niedoskonałościach. Dekolt jest dobrze nawilżony, skóra jest elastyczna. Lubię sięgać po ten produkt. Jedynie zapach mi nie odpowiada – pachnie jak większość kremów z Floslek – dla mnie zapach trudny do określenia – dla mnie jakiś taki sztuczny.
Producent poleca ten krem i na dzień i na noc. Jak na moje oko na noc raczej jest za lekki. Ja wolę coś bardziej treściwego. Jednak na dzień jest super – i współgra z kosmetykami kolorowymi. POLECAM jeśli ktoś ma cerę normalną i potrzebuje podstawowego kremu na dzień i pod makijaż. Wg producenta nadaje się dla cer w każdym wieku.
U mnie pozostawia skórę dobrze nawilżoną i zmniejsza i koi czerwone ślady po niedoskonałościach. Dekolt jest dobrze nawilżony, skóra jest elastyczna. Lubię sięgać po ten produkt. Jedynie zapach mi nie odpowiada – pachnie jak większość kremów z Floslek – dla mnie zapach trudny do określenia – dla mnie jakiś taki sztuczny.
Producent poleca ten krem i na dzień i na noc. Jak na moje oko na noc raczej jest za lekki. Ja wolę coś bardziej treściwego. Jednak na dzień jest super – i współgra z kosmetykami kolorowymi. POLECAM jeśli ktoś ma cerę normalną i potrzebuje podstawowego kremu na dzień i pod makijaż. Wg producenta nadaje się dla cer w każdym wieku.
Ja kupiłabym go
ponownie.
Miałyście któryś z tych kosmetyków? I czy dbacie o szyję i dekolt czy zapominacie o tych miejscach?
Ja zapmniałam, i teraz mam za swoje ;( Muszę teraz non stop ją pielęgnować by w miarę doszła do siebie skóa na szyi i dekolcie ;)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z tych kosmetyków, na szyję i dekolt używam zwykłej oliwki dla dzieci po każdej kąpieli :)
OdpowiedzUsuńa Floslek znam tylko z żelu do powiek :)
Mnie ta maska nie uczula, wręcz przeciwnie - rozjaśnia i cudnie nawilża. Wiem jednak, że wiele dziewczyn na nią narzeka.
OdpowiedzUsuńszyja i dekolt są bardzo ważne, po nich bardzo szybko widać upływający czas dlatego pielęgnacja tych obszarów jest ważna
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie ale niestety nie dla mnie, moja cera nie jest normalna hahahaha :D
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale często zapominam posmarować szyję i dekolt :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że dekolt traktuję po macoszemu :/ Ostatnio bardziej dbam o szyję...
OdpowiedzUsuńfajne te kosmetyki, ciekawe działanie..ale drogie są jak dla mnie :(
OdpowiedzUsuń