Dziś trochę lata w środku zimy
( w Irlandii zima zaczyna się 1 listopada a 1 lutego zaczyna się wiosna)
Co kojarzy mi się z latem – a np.
piękna opalenizna. Lubię złotawą skórę ale opalaniu na solarium
mówię stanowcze NIE.
Bardzo chętnie sięgam po balsamy
brązujące. Przydają się na wiele okazji: imprezy zimowe
(sylwester, studniówka czy andrzejki lub wesela), ja też nakładam
taki balsam przed wyjazdem na wakacje – wiem że będę nosiła bikini i się opalała ale jakoś tak mi głupio wyskoczyć blada jak córka
młynarza na plaży więc troszkę się wspomagam przed :) i w ogóle
dla poprawy nastroju – ciało nabiera apetycznej barwy :)
Jaki musi być dla mnie idealny produkt
brązujący?
musi być delikatny – mam tu na
myśli to że nie szukam samoopalacza który robi ze mnie solariową
damę po jednym użyciu. Wolę produkt dzięki któremu mogę
stopniować efekt. Dlatego wolę balsam brązujący od typowego
samoopalacza
musi coś robić poza opalaniem –
ja stawiam na nawilżenie skóry
pożądany jest ładny zapach.
Mimo że każdy produkt samoopalający po pewnym czasie wydziela
charakterystyczny smrodek to oczekuję że krem będzie pachniał
przynajmniej w momencie nakładania.
I chyba znalazłam swój ideał
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjA-mFeLY9sEw0Mn_7WbS5TKM8iwODJ9p9Mk2jpwd58EfxSqrcafMigvrdvr98SsODPxFWTqadrOKZwUchEo18Y3Sk6Jg26PHT_bmtvL0Lr0boxmgL2pJwZyGDyWjYFBsvIGpJLSsbUKmM/s400/Schowek01.jpg)
Oto i on Sun Care Balsam delikatnie
brązujący skórę od FlosLek. Po pierwsze przepięknie pachnie –
wanilią, czekoladą, budyniem. Dzięki temu nakładanie jego jest
cudowne. Ma też fajny – kawa z mlekiem - kolor i odpowiednią
konsystencję. Niestety po jakimś czasie piękny zapach się ulatnia
i czuć charakterystyczny smrodek... Po drugie podoba mi się efekt
jaki daje – nie jest to sztuczna opalenizna już po pierwszym
użyciu tylko efekt bardzo subtelny. Po pierwszym zastosowaniu
podkreśla wcześniej opaloną skórę (super się sprawdza po
wakacjach gdy chcemy podkreślić znikającą opaleniznę), przy
kolejnym zastosowaniu widać już delikatną różnicę. Ja po 3, 4
zastosowaniach uzyskuję pożądany efekt. Trudno tez sobie zrobić
nim plamy gdyż jeśli przypadkiem w którymś miejscu nałożymy go
nierówno to efekt jest na tyle delikatny że łatwo to możemy
skorygować przy kolejnej aplikacji. No i kolejny plus to odczuwalne
już po 1 zastosowaniu nawilżenie skóry. No i duża pojemność –
200 ml.
Nie znajduję minusów (poza zapachem
po jakimś czasie ale do tej pory stosowałam wiele balsamów
brązujących i każdy po jakimś czasie wydzielał ten zapaszek)
Można go kupić np. tutaj. KLIK za ok. 18zł
Skład:
Aqua, Paraffinum Liquidum , Ethylhexyl Stearate, Octyldodecanol,
Arachidyl Alcohol, Behenyl Alcohol, Arachidyl Glucoside, Glycerin,
Cetearyl Alcohol, Dihydroxyacetone, Butyrospermum Parkii Butter,
Dimethicone, Ceteareth-12, Biosaccharide Gum-1, Mentha Piperita Extract,
Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum, Erythrulose, Caramel,
Panthenol, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, Aloe Barbadensis
Leaf Juice, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid,
Citric Acid, Disodium EDTA.
PS. Ja właśnie zaczynam serię opalania
razem z nim bo chyba już tradycyjnie wybywam na Święta pod palmy
więc muszę troszkę się przybrązowić coby nie straszyć nogami
córki młynarza :)
A Wy używacie balsamów brązujących? macie swoje ulubione? A może wolicie solarium lub samoopalacz albo stawiacie na bladość?
PS2. Na moim blogu ostatnio jest (i jeszcze przez chwile będzie) więcej
recenzji niż makijaży. A to głównie dlatego że nie mam odpowiedniego
światła do malowania i robienia zdjęć. Ale tak jak wspominałam zamówiłam
lampę i liczę na to że dzięki niej wygram walkę o dobre światło i znów
ruszę z publikacją makijaży!